12 maja 2016

Witaj Przybyszu!

Stary blog Oli istnieje dalej, ale ma zamiar zostać blogiem osobistym, rodzinnym. Postanowiłam wrócić do pierwotnej koncepcji bloga, część postów przeniosłam nawet. Stąd tytuł: KSIĘGA ZIÓŁ.

Tytuł nawiązuje (a raczej jest bezczelnie zerżnięty) do tytułu mojej ulubionej książki Sandora Maraia. Książki, która jest takim papierowym blogiem: zeszytem notatek na różne tematy, od przepisów kulinarnych po głębokie filozoficzne refleksje. Bardzo polecam tę malutką, acz bardzo ciekawa pozycję (kiedyś napisałam mini-recenzję).
Czytelniku, ta książka chciałaby być szczera. Napisał ją człowiek, którego wiedza jest skromna i ograniczona. Ta książka nie chce niczego więcej, niż wszystkie niezliczone książki w czasie zaprzeszłym i przeszłym dokonanym, które pragnęły mówić o losie ludzkim na ziemi. Chciałby ów człowiek opowiedzieć, jak należy mieszkać, jeść, pić, spać; jak chorować i jak zachować zdrowie, jak kochać i jak się nudzić, jak sposobić się na śmierć i jak pogodzić się z życiem. To niewiele, bowiem człowiek w ogóle, a autor tej książki w szczególności, mało wie o sobie i świecie. Ale dostatecznie dużo jak na trud wyznaczony człowiekowi. Bo też i niczego więcej nie możemy się w życiu podjąć. Zatem ta książka, Czytelniku, będzie szczera i nie będzie mówić o ideach i bohaterach, lecz tylko o tym, co ma związek z człowiekiem. Autor, pisząc tę książkę, nie chce pouczać, lecz sam się uczyć. Chce uczyć się z książek, jakie pisali przed nim mędrcy i wtajemniczeni, chce uczyć się z życia ludzi, na tyle, na ile udało mu się obserwować i zrozumieć, chce uczyć się ze znaków życia, a więc z liter, z człowieczego serca, z traw, a jednocześnie ze znaków na niebie. Bowiem wszystko to razem tworzy ludzki los. Nie jest to książka uczona, lecz taka jak książki, które uczą rzeczy elementarnych. Ten, który ją napisał, nie zna absolutnej prawdy i często myli się w szczegółach. Bo jest człowiekiem. Ale szuka bezwzględnej prawdy i nie wstydzi się, kiedy się myli w szczegółach. Bo jest człowiekiem. Więc ta książka będzie taka, jak dawne zielniki, które prostymi przykładami pragnęły odpowiedzieć na pytanie, co trzeba robić, gdy kogoś boli serce albo gdy Bóg go opuścił. [Sandor Marai]

Mam nadzieję, że będziecie czasem zaglądać. I komentować. Regulamin będzie krótki: nie akceptuję chamstwa wobec rozmówców i nieetycznych argumentów.

Przedstawię się też może nowym czytelnikom.
Mam na imię Ola, jestem mamą dwójki chłopców. Pochodzę z Wrocławia, od ponad 7 lat mieszkam w Szwecji, zawodowo zajmuję się informatyką i procesami biznesowymi. Bardzo prywatnie jestem katoliczką, mój mąż pochodzi z Pakistanu  i został wychowany w innej religii. Na codzień nie praktykuje, a w domu łączymy obie tradycje, choć duchowo dominuje chrześcijaństwo.
Dużo czytam, słucham, uwielbiam muzykę - posługuję w lokalnym kościele prowadząc scholę a'la dominikańska. Próbuję nauczyć się grać na pianinie :)

4 komentarze:

  1. Bardzo miło wspominam czasy duszpasterstwa akademickiego i śpiewy dominikańskie, pospiewalabym w Twojej scholi z chęcią.

    OdpowiedzUsuń



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...